niedziela, 12 października 2014

O piatym etapie

JBohaterem piątego etapu była niestety pogoda.  Rano było pięknie.  Po 2 godz. marszu wstało słońce i wydawało się, że wreszcie będzie dobrze.  Po ulewach z ostatnich dni idzie się nie tylko w deszczu, ale i w błocie. Niestety od 14.00 leje i to jak !
Ruszyłem o 5.00. Droga prowadziła przez las. ( Dziewczyny dzięki za latarkę.) Strome podejście na ok. 1000 m, ale zejście po utwardzonej drodze. Pierwsze miasteczko i pyszna kawa. Na dokładkę sok ze świeżych pomarańczy.  A co, przecież jest niedziela :)
Dalej polną drogą do Estei. Wzdłuż drogi pyszne dojrzałe figi.
O 12.30 Msza Św. Po Mszy Św. chcę jeszcze zrobić kilka km, bo wreszcie jest dobra pogoda.  Antonio i Tobi zostają.  Pijemy jeszcze darmowe wino z kurka na ścianie klasztoru Templariuszy.  Umawiamy się na jutro.  Po wyjściu z miasta,  na środku pola zaczęła się burza.  Następna miejscowość za 9 km, ale w takiej burzy trochę strach. Idę dalej, woda leje się za kark, buty grzęzną. Dzięki Bogu po 4 km przechodzę przez malutką wioskę.  Pytam o albergę, mówią, że kiedyś była. Kierują mnie do jednego domu. Dzięki Ci Panie ; otwiera kobieta mówi, że o jej alberdze nie ma w żadnym przewodniku. Po prostu jej na to nie stać. Dostaję łóżko na strychu.
No cóż, to przecież pielgrzymka.
Dziękuję Wam za Wasze wsparcie.  Pamiętam o Was.
Dobrej niedzieli i do jutra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz