JBohaterem piątego etapu była niestety pogoda. Rano było pięknie. Po 2 godz. marszu wstało słońce i wydawało się, że wreszcie będzie dobrze. Po ulewach z ostatnich dni idzie się nie tylko w deszczu, ale i w błocie. Niestety od 14.00 leje i to jak !
Ruszyłem o 5.00. Droga prowadziła przez las. ( Dziewczyny dzięki za latarkę.) Strome podejście na ok. 1000 m, ale zejście po utwardzonej drodze. Pierwsze miasteczko i pyszna kawa. Na dokładkę sok ze świeżych pomarańczy. A co, przecież jest niedziela :)
Dalej polną drogą do Estei. Wzdłuż drogi pyszne dojrzałe figi.
O 12.30 Msza Św. Po Mszy Św. chcę jeszcze zrobić kilka km, bo wreszcie jest dobra pogoda. Antonio i Tobi zostają. Pijemy jeszcze darmowe wino z kurka na ścianie klasztoru Templariuszy. Umawiamy się na jutro. Po wyjściu z miasta, na środku pola zaczęła się burza. Następna miejscowość za 9 km, ale w takiej burzy trochę strach. Idę dalej, woda leje się za kark, buty grzęzną. Dzięki Bogu po 4 km przechodzę przez malutką wioskę. Pytam o albergę, mówią, że kiedyś była. Kierują mnie do jednego domu. Dzięki Ci Panie ; otwiera kobieta mówi, że o jej alberdze nie ma w żadnym przewodniku. Po prostu jej na to nie stać. Dostaję łóżko na strychu.
No cóż, to przecież pielgrzymka.
Dziękuję Wam za Wasze wsparcie. Pamiętam o Was.
Dobrej niedzieli i do jutra.
niedziela, 12 października 2014
O piatym etapie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz