Opuściłem Santo Domingo wcześnie rano. Po ciemku ciężko było znaleźć szlak. Muszę powiedzieć, że oznakowania są tu gorsze niż w Rijoi. ( prowincja wcześniej ). Szczególnie rano, gdy jest ciemno, ciężko się idzie. Po drodze spotykam Koreańczyków, którzy też błądzą. Idziemy rszem przez następne 2 gpdz. Za miastem stoi ogromny krzyż, z za którego pięknie wstaje słońce. Później tylko pola i pola. Super pachnie świeżo zaorana ziemia. Co jakiś czas mijają nas pielgrzymi- rowerzyści. Słońce wreszcie świeci, 27*C. Kilka wiosek z pięknymi kościołami. Szkoda, że tylko jeden otwarty. Widać boją się, że jakiś pielgrzym mógłby ukraść Pana Jezusa. :)
Dochodzę jak zwykle z Antonio do albergi. Tuż przed wioską, gdzie będziemy spać, przeprawiamy się przez rzeczkę.
Dziś Antonio daje lelcję z spageti carbonara. Nie z torebki :)
Już umiem. Zrobię jak wrócę.
Do jutra.
Dzięki wszystkim. :):):):)
piątek, 17 października 2014
Etap dziesiąty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz