piątek, 17 października 2014

Etap dziesiąty

Opuściłem Santo Domingo wcześnie rano. Po ciemku ciężko było znaleźć szlak. Muszę powiedzieć,  że oznakowania są tu gorsze niż w Rijoi. ( prowincja wcześniej ). Szczególnie rano, gdy jest ciemno, ciężko się idzie.  Po drodze spotykam Koreańczyków, którzy też błądzą. Idziemy rszem przez następne 2 gpdz. Za miastem stoi ogromny krzyż, z za którego pięknie wstaje słońce.  Później tylko pola i pola. Super pachnie świeżo zaorana ziemia. Co jakiś czas mijają nas pielgrzymi- rowerzyści.  Słońce wreszcie świeci, 27*C.  Kilka wiosek z pięknymi kościołami. Szkoda, że tylko jeden otwarty. Widać boją się, że jakiś pielgrzym mógłby ukraść Pana Jezusa.  :)
Dochodzę jak zwykle z Antonio do albergi.  Tuż przed wioską,  gdzie będziemy spać, przeprawiamy się przez rzeczkę.
Dziś Antonio daje lelcję z spageti carbonara. Nie z torebki :)
Już umiem. Zrobię jak wrócę.
Do jutra.
Dzięki wszystkim. :):):):)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz