poniedziałek, 10 listopada 2014

Przyjaciele

Co to znaczy mieć Prawdziwych Przyjaciół ?
A no zobaczcie sami.
O mało nie spadem ze schodków pociągu jak Was zobaczyłem.

Dla takiego przywitania warto pójść nawet na koniec świata.

DZIĘKUJĘ WAM.
DZIĘKUJĘ BARDZO !!!!!!!!!!!!!!!! 

sobota, 8 listopada 2014

Katedra

Na specjalną prośbę Kuby :-) jeszcze jeden post. O piątku w Santiago i o katedrze.
Wstałem o 6.30. Podają w przewodnikach, że rano jest w katedrze pusto. I to prawda. Byłem sam !! Przez 30 minut mogłem być przy grobie Apostoła bez absolutnie nikogo.
Katedra w Santiago, w odróżnieniu od katedr w Leon, czy Burgos, ( ale też w Mediolanie, czy Wenecji), jest nadal przede wszystkim kościołem, a nie muzeum. Ochrona bardzo dba o zachowanie świętości tego miejsca.
Nad jedną a kaplic bocznych pamiątkowa tablica z papieżami, którzy nawiedzili Santiago.  Który był pierwszy, a na dodatek dwa razy ? Sami odczytajcie. :-)
Wieże niestety w generalnym remoncie. Zasłonięte rusztowaniami. Tylko jedna z wież bocznych pięknie się prezentuje na tle błękitnego nieba.
Po wizycie w katedrze poszedłem na śniadanie do króla.
W 1509 r. król i królowa Hiszpanii ufundowali obok katedry ogromny kompleks z noclegownią i szpitalem dla pielgrzymów. Mogli tu, po przebytej pielgrzymce, przebywać 3 dni. Całość służyła do 1957 r.  Teraz jest tu meeeega drogi hotel. Ale na pamiątkę wiekowej tradycji,  król Hiszpanii, funduje codziennie, dla 10 pierwszych pielgrzymów śniadanie. Pychotka :-)
O 12 Msza Święta. Przed jej rozpoczęciem, czytane są kraje i podaje się liczbę pielgrzymów z tych krajów, którzy w tym dniu doszli do Santiago. Z Polski byłem sam jeden :-(
Trochę się poszwędałem po starym mieście. Fajne, ale takie trochę, nooooo czego się nie dotkniesz: koszulki, talerzyki, scyzoryki, piwo, wino itd. jest z pielgrzymem albo przynajmniej z muszelką :-) Ale takie to już prawo pielgrzymich miast.
O 19.30 znów byłem w katedrze. Po Mszy Świętej niespodzianka: uruchomili kadzidło.  To słynne,123- kilogramowe cacko. Udało mi się nakręcić film.  :-)
Ale jazda.....
Kiedyś całe było ze srebra, ale Napoleon je zrabował i teraz jest w prawdzie posrebrzane, ale z mosiądzu.
Santiago żegna mnie ulewym deszczem.
To była piękna przygoda.

Dziękuję Ci Święty Jakubie,  Przyjacielu naszego Pana.
Proszę pozwól mi tu jeszcze kiedyś wrócić.

czwartek, 6 listopada 2014

To najważniejsze.

To Camino, te 1 600 000 kroków było od początku do końca dla mojej Kochanej Żony.
Małgosia, dziękuję Ci za wszystkie dni, za każdą minutę. Dziękuję, że kiedy ja tu sobie spokojnie spacerowałem, Ty szłaś Twoim Camino: sama z domem, dziećmi, pracą.

Dlatego moi drodzy Przyjaciele, nie pytajcie mnie: jak było na Camino ?
Spytajcie mojej Kochanej Żony, jakie było Jej Camino.

Dziękuję Ci Kochanie. ♥
Dziękuję, że jesteś.  ♥

Zamiast zakończenia

Kochani.
Dziękuję Wam. Kłaniam się nisko. Mojej rodzinie, wszystkim Wam. Bez Waszego wsparcia moja droga byłaby duuuuuuużo trudniejsza. Każdy SMS,  komentarz, telefon były dla mnie jak dodatkowa porcja paliwa. O wszystkich Was pamietałem, zanosiłem modlitwy do Pana w Waszych intencjach.
To zaszczyt mieć tylu Wspaniałych Przyjaciół.

Na Camino spotkałem wielu niesamowitych ludzi: Kevin, Maria, Gerhard i wielu innych. Kościoły były pozamykane. Jezus szedł jednak ze mną. Cały czas spotykalem Go właśnie w tych ludziach. Każdego dnia mogłem z Nim rozmawiać. 

Każdy z nas ma swoje Camino.
Ważne, żeby na tym Camino podążać za strzałką, którą na naszej drodze maluje Bóg. Tak jak ja podążałem za  żółtą strzałką Camino do Santiago, tak Wy szukajcie strzałek w Waszym życiu. Bóg rysuje je nieustannie. Czasem, tak jak ja na Camino, gubimy się.  Najczęściej wtedy, gdy zajęci jesteśmy innymi rzeczami. Nie myślimy o Bożych Strzałkach. Kiedy się zamyślałem, w Logronio, straciłem 2 godz :-) Tak jest w życiu: nie myślisz o tym co Boże i tracisz strzałkę z kierunkiem. Na szczęście Bóg ciągle rysuje następne.
Szukajcie Bożych Strzałek i idźcie Waszym Camino.  Idźcie do końca.  On na Was czeka.
Buen Camino.

Etap trzydziesty

Monte de Gozo było zamknięte. Poszedłem więc te ostatnie 8 km i o 13 zameldowałem się w biurze pielgrzyma. Odebrałem compostelkę i po wszystkim. ............
Łza się w oku kręci. 30 dni, 800 km....... to już tylko wspomnienie.
Ostatni etap był w deszczu, mgle i po asfalcie.  Równolegle z nami szło znowu wielu turystów. Choć udało się spotkać ciekawą osobę. Kobieta z małą, 3 letnią córeczką z Tonga. Szła z dzieckiem od Ponferrady. Przeszła przełęcz O Cebreiro. !!!
Santiago jak to miasto pontnicze :-) Masa sklepików, barów, hoteli. Stare miasto ciekawe.
Do katedry chcę pójść jutro.Teraz jestem mokry, brudny i śmier......cy. :-) Poza tym muszę znaleźć albergę,  bo z plecakiem nie wolno wchodzić. Trzeba się spieszyć, bo zaczyna mocniej padać.  Chyba będzie niezła burza.
Albergi tu drogie i kiepskie.  Przyzwyczaiłem się po drodze do czegoś innego. Ale o ile po drożej mogłem iść dalej, to tu po prostu muszę zostać :-)

środa, 5 listopada 2014

Eyap dwudziesty dziewiąty

Po deszczach dróżki bardzo namoknięte. Moje buty też :-(  Ale co tam.  Już za dwa dni koniec.
Końcówka, tzn oststnie 100 km, jest absolutnie inna niż początek. Pisałem już o taksówkach i turystach. Inne są też albergi, bary, sklepy.  Wszystko jest droższe i jakieś takie masowe.  Prysnął czar pielgrzyma. Tu jest już tylko turystyka. Kilku, którzy idziemy od Sant Jan, tzn. 800 km, to zauważyliśmy. Nikomu nie polecam tylko ostatniej setki.  Zróbcie lepiej pierwszą :-)
Po drodze można już kupić piwo pielgrzyma......i inne głupoty.
Na dzisiejszych 37 km było sporo lasów eukaliptusowych. Drewno tych drzew służy jako surowiec do produkcji mebli. Na zdjęciu rozwiązanie zagadki związanej z dziwnymi domkami.
Miasteczka i wioski raczej nieciekawe. Alberga pełna turystów. ....
Jutro Monte del Gozo.  Chyba.  A w piątek Santiago. .....

wtorek, 4 listopada 2014

Etap dwudziesty ósmy

Caraz bardziej czuję, że coś się kończy. Jeszcze tylko dwa etapy i Camino pozostanie wspomnieniem... Dziś pogoda się trochę poprawiła. Leje jeszcze ostro, ale z przerwami. Dróżki dla pielgrzymów zamieniają się w potoki.  Wody po kostki. Zrobiłem 27 km i mam dość. Wielu "pielgrzymów" jeździ taksówkami. Rano ruszają spod albergi. Docierają do następnego miasta taksówkami. Siedzą później do popołudnia w mieście, by zameldować się w następnej alberdze i dostać stempel. Turyści :-)
Przed Melide, moim dzisiejszym celem, na jednym ze słupków ciekawostka: Madziu dla Ciebie :-)
Do miasta wchodzi się przez piekny, stary most. Od wieków służy pielgrzymom.

Widzę, że lubicie zagatki.
Na wczorajszsą było sporo SMS-ów. ( 2 zł + VAT :-) ) Już zatem wiem jak Was zaktywować :-)
Poważnie to bardzo Wam dziękuję. Jeszcze będzie czas na specjalne podziękowania.

W piątek opublikuję ostatniego posta. A wtedy wszystko będzie jasne i poznacie prawdę  :-)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Etsp dwudziesty siódmy

Tak jal piszą w każdej książce o Camino, ostatnia prowincja do przejścia, Galicja, to kraina deszczu. Na przełęczy O Cebreiro stoi słupek graniczy. Po jego przekroczeniu, ( w piątek), zachmurzylo się,  a od wczoraj leje bez przerwy. W Sarria miałem trochę problemuów ze snem.  W alberdze nocowała cała klasa dzieci. Masakra.  O 0.30, pewien Australijczyk powiedział do opiekuna klasy, że dzwoni po policję.  Trochę się uspokoiło, ale zasnąłem po pierwszej. O 5 byłem już na nogach.  :-)
30 km w deszczu. Momentami nie dało się iść. Zauważyłem dziwne domki z cegły-dziurawki. Wreszcie się spytałem i już wiem do czego służą.  A Wy ??
Około 9.00 minąłem kamień z 100-ką. Teraz już blisko.
W Pontamarin ciekawostka: całe miasto przeniesieno w latach 60-tych z doliny na wzgórze, żeby mógł powstać zalew. Po popołudniowej nawałnicy suszył się przy kominku w barze popijając herbatkę z rumem ;-)
Słupek koło albergi wskazuje 75,5 km.
Od 150-tego kilometra,  słupki są co 500 m.

Zadanie: ile słupków mi jeszcze zostało ?

niedziela, 2 listopada 2014

Etap dwudziesty szósty

25 km. Głównie przez jary i dróżki. Rano pogoda się trzymała,  choć było bardzo zimno. Próbowałem znaleźć kościół z Mszą Świętą. W każdej wiosce.    Bezskutecznie.  Może i dobrze.  O 18.00 jest Msza Święta w.... Kościele Św.  Magdaleny w benedyktyńskim klasztorze. Piękny stary klasztor góruje nad Sarria. Od dawna służy pielgrzymom.  Miasteczko szczególne: to stąd rusza bardzo wielu pielgrzymów.  Ale dlaczego to już wiecie ;-)
Jeszcze przed Sarria rozpętała się niezła burza.  Lało bardzo mocno. Nawet moje pancho nie pomagało.
Przez kilka godzin szedłem dzisiaj z Gerhatdem. Lekarzem na emeryturze z Hamburga. Mijamy się już od kilku dni.  Ma 68 lat i Parkinsona.  Trzęsą mu się ręce.  Bardzo mocno.  Jednak na każdą moją ofertę pomocy odpowiadał,  że dziękuje, ale to jego Camino.
Fajny gość.  Bardzo mądry.
To prawda: każdy z nas ma swoje Camino.

sobota, 1 listopada 2014

Etap dwudziesty piąty

Wreszcie skończyły się góry.  Było wprawdzie pięknie, ale jednak na dłuższą metę za trudno. Bardzo bolały mnie już nogi. W O Cebreiro było pięknie. To najstarsza miejscowość na Camino. Założyli ją jeszcze Celtowie na długo przed rzymskim panowaniem na Półwyspie Iberyjskim. Do dziś zachowały się ich budynki, które stanowią muzeum.  Mieszkali w nich razem ze zwierzętami.
Z O Cebreiro pochodził też pewien ksiądz, który rozpropagował Camino. To on jeździł w latach 60-tych po Europie i prezentował swoją pracę doktorancką na temat Camino. On też wymyślił Żółtą Strzałkę. Symbol kierunkowy na Camino. Przy zejściu msly zator na drodze. Trzeba się było wycofać o wspiąć. Byki silniejsze.....  :-)
Nazbierałem trochę kasztanów. Jadalnych oczywiście.
Hiszpanie znoszą dziś na groby tylko kwiaty. Nie ma zniczowego szaleństwa.
Zostało jeszcze 131 km.
Cieszę się, że już tak blisko.

Cud Eucharystyczny

W kościele w O Cebreiro jest kielich z krwią i ampułki z ciałem Pana Jezusa.  To w XI w. dokonał się Cud Eucharystyczny.
Biedny rolnik spiesxył się na Mszę Świętą.  Była straszna pogoda,  śnieżyca  i bardzo zimno. Kiedy wszedł wreszcie do kościoła,  odprawiajacy Mszę Świętą ksiądz pomyślał: " komu chciało się w taką pogodę przychodzić do kościoła,  tylko po to, żeby zobaczyć kawałek chleba i wino. "  w tym momencie na korporał upadły pierwsze krople krwi, a w rękach kapłana było ludzkie ciało...............